Nie
jestem typem serialowca. Prawda jest taka, że dopadła mnie
wakacyjna nuda i potrzebowałam się czymś zająć. No to padło na
Shadowhunters.
Moja
przygoda z tym serialem wygląda tak. Kiedyś usłyszałam, że
będzie
serial na podstawie Darów Anioła (jeśli ktoś nie wie zupełnie
nic na temat tych książek, to odsyłam do Lubimy
czytać sama krótko nakreśliłam fabułę w tym
poście). Super duper, ura, bura, dzikie węże. Mimo wszystko
byłam trochę sceptycznie nastawiona, bo nie chciałam, żeby ktoś
skrzywdził moje kochane powieści.
Ale postanowiłam dać temu szansę.
Wyszedł
pierwszy odcinek. Długi czas prowadziła walkę. Oglądać, nie
oglądać, oglądać, nie oglądać... I obejrzałam! I to nie była
dobra decyzja...
Szczerze
mówiąc pierwszy odcinek może dość skutecznie zniechęcić. Tam
jest wszystkiego ZA DUŻO! Za dużo efektów. Tego się nie dało
oglądać! Bohaterowie. Największym rozczarowaniem był Jace. Mój
mąż! Wyobrażacie sobie? Przecież on jest tak wyrazistą postacią,
że bardziej się chyba nie da! Masakra! W dodatku nie mogłam się przyzwyczić do Dominica Sherwooda w tej roli. Jakoś Jamie Campbell Bower lepiej mi pasował, ale już trochę się opatrzyłam (kocham heterochromię Dominica!). Pozostali byli w miarę ok.
Szczególnie dobrze jest zrobiony Alec, Magnus, Valentine (taki
typowy dupek). Izzy też jakoś przejdzie. Clary odpowiednio wneriająca (jak trzeba).
Co
do zgodności z książką, to są dość znaczne odstępstwa, ale
nie mam im tego za złe. Fajnie nawet wyszło, chociaż czasem
chciałoby się krzyknąć "ale to nie było tak!!!!!!!!".
Inna sprawa, że ja Dary Anioła czytałam jakieś trzy lata temu i
nie pamiętam wszystkiego dokładnie...
Przejdźmy
do pozytywów (czyli drugiego sezonu). Tak. Drugi sezon jest już
dobry. O wiele lepszy od pierwszego (pochłonęłam go w dwa dni,
więc to coś znaczy). Oczywiście idealnie jeszcze nie jest, ale
widać znaczący rozwój (szczególnie w grze aktorskiej). Jak na
moje nadal trzeba popracować nad Jacem. On jest po prostu za mało
Jace'owy! Książkowy Jace zawsze daje sobie radę, ma niewyparzony
język, jest bezczelny, sarkastyczny i czuć od niego... moc (?).
Normalnie jak Luke Skywalker...
Jace
w serialu czasami zachowuje się jak sierotka Marysia. Nie zawsze mi
to przeszkadza (scena na dachu! O boszzzzzzzz!!!! Myślałam, że się
poryczę!), ale zazwyczaj brakuje mi tego niezwyciężonego gościa,
chociaż zaczynam go dostrzegać powoli.
Maleca
nie będę omawiać, bo to jakiś sztos! Jak oni się pojawiają, to
ja mam normalnie ciary na plecach! Jak Magnus wymawia jego imię!!!
Ja się rozpływam! Niech ktoś mnie zbierze do kupy! Ten ship to
ŻYCIE!!!!
Przechodzimy
teraz do głównego powodu, dla którego będę oglądać namiętnie
dalsze odcinki i odliczać godziny do następnego. Sebastian!!!
Sebek!!! Sebciu mój!!! Wyjdź za mnie!! Jaki on jest cudowny!!!
(fangirling level advanced!!!) W ogóle tak dobrze dobrali aktora, że
ja widzę 100% Sebastiana! Czy tylko ja kocham jego angielski akcent?
Will jest z Wielkiej Brytanii, więc to nie wyaktorzony akcent, tylko
taki rasowy, prawdziwy. Mogłabym słuchać jego głosu godzinami! To
podchodzi pod obsesję? Leczenie psychiatryczne?
Oprócz
tego wszystkiego, co już opisałam w serialu można znaleźć
"smaczki" dla osób, które czytały twórczość Clare. Na
przykład Magnus w pewnym momencie wspomina Jema z Diabelskich
Maszyn. Oczywiście to, że ktoś zna książki daje mu pewnego
rodzaju przewagę. Dziwnie ogląda się serial, kiedy wie się, kto
jest "tym złym", ale co tam!
Jeśli
chodzi o sam Instytut, to został on unowocześniony. Trochę mnie to
boli. Instytut, to było takie miejsce z klimatem. Czułam
tysiąclecia Nocnych Łowców, tę tradycję, a tu? Jebudu! Tablety!
Jakieś ekrany! Nie wiem co jeszcze! Lubiłam to, że Nocni Łowcy
byli w pewnym sensie wyalienowani, oddzieleni od świata
Przyziemnych.
Mimo
że, wydarzenia z serialu czasami znacząco odbiegają od wydarzeń z
powieści, to polecałabym najpierw przeczytać książki. Głównie
dlatego, że te takie główne wątki w miarę się zgadzają z tego,
co zauważyłam, a po co psuć sobie zabawę. Twórczość Clare jest
cudowna i na pewno warto poznać te historie.
Kończę
już ten chaotyczny wywód. Wkroczyłam na ciemną drogę seriali.
Coś czuję, że to one way ticket. Możecie mi napisać, co sądzicie
o tym serialu i co oglądacie.
Miłego
dnia! Ola :)
Ps.
Sebek jest MÓJ!!!!
Pss. Zastanaiwam się, czy nie zrobić jakiś postów o filmach/serialach opartych na książkach. Dajcie znać, czy gdyby taki post pojawił się od czsu do czasu, to by Wam się podobało. I jeszcze jedno. On na serio jest MÓJ!!!
Serial zaczęłam oglądać, gdy dopiero wychodził pierwszy sezon. Byłam do niego mocno zrażona, ale zdecydowałam się go dalej oglądać ze względu na cudowny ship - Malec! To co zrobili z nim w tym serialu sprawiło, że pokochałam tą dwójkę tak, jak przy czytaniu książki mi się nie udało. A tak zawężając, to oglądałam ten serial dla scen z Alec'iem <3 Po prostu aktor jest fenomenalny.
OdpowiedzUsuńTeż ubolewałam nad tym co zrobili z Jace'm, ponieważ to on powinien przyciągać moją uwagę, nie Alec, ale co tam.
Drugi sezon jest o wiele lepszy, zgadzam się :)
Bardzo spodobał mi się ten post :) obserwuję i zostaję na dłużej.
Pozdrawiam,
www.ksiazkowapasja.blogspot.com
Zgadzam się. Malec to życie! Ja nie wiem, jak ja przeżyję pewną scenę... Cieszę się, że post się spodobał. :)
Usuń