Autor: Tamsyn Murray
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data premiery: 24.5.2017r.
Jonny nie jest zwyczajnym nastolatkiem. Znaczną część swojego życia spędził w szpitalu czekając na przeszczep serca. Każdego dnia zastanwia się, czy dzisaj znajdzie się dla niego dawca. Każdego dnia zastanawia się, czy dzisiaj stanie z śmiercią twarzą w twarz.
Niamh całe życie spędziła w cieniu swojego brata bliźniaka. Cudowny Leo jest ulubieńcem wszystkich. Leo każdego dnia wygrywa. Niamh każdego dnia marzy o życiu bez brata. Nie przypuszczała, że to, czego tak pragnęła, przyniesie tyle bólu.
"Nazywam się Jonny Webb i jestem "robotem". Zeszłego lata na trzy i pół minuty stanęło mi serce."
Jak już wspomniałam książka jest baaaaaaardzo emocjonalna. Zazwyczaj nie wzruszam się przy czytaniu, a tu uroniłam kilka łez. Głównie za sprawą historii Leo. Sama mam brata i mimo woli odnosiłam te wszystkie wydarzenia trochę do siebie.Co bym zrobiła na miejscu Niamh? Nie tyle śmierć Leo mną wstrząsnęła, bo to jednak było wiadome od początku , ale to wszystko, co się działo dookoła. Cała ta otoczka rodzinna. Wszystkie decyzje do podjęcia. Autorka odwaliła dobrą robotę, jeśli chodzi o wiarygodność (nienawidzę jej za to!!!!). Tylko jedna scena jakoś mi nie pasowała. Do pobrania narządów chyba dawca musi być żywy. W sensie musi przeprowadzać jakieś funkcje życiowe,a oni go "wyłączyli" (nie wiem, jak to elegancko napisać:)) i dopiero później zabrali na pobranie narządów.
Narracja prowadzona jest na zmianę z perspektywy Niamh i Jonny'ego, co dodatkowo nami wstrząsa. Z jednej strony mamy okropną żałobę. Przerażającą ilość bólu i smutku. Za to z drugiej radość z nowego życia. Koniec zmartwień. Normalne życie. Ktoś musiał umrzeć, żeby ktoś inny mógł żyć.
Cała miłosna otoczka jest ok. Nic specjalnego, ale mimo wszystko urocza (trochę przewidywalna). Czasami miałam wrażenie, że bohaterowie niepotrzebnie sobie komplikują życie (jakby przypadkiem mieli za łatwo), ale może ja się nie znam.
Bohaterowie są bardzo przyjemni, chociaż czasami wydawali mi się zbyt dziecinni, albo zbyt dorośli. Nie umiałam ich jakoś tak dobrze obsadzić. Piętnaście lat. Ja mam szesnaście i nie powinnam mieć problemu z wyobrażeniem sobie moich prawie rówieśników, ale jakoś mi nie szło. Za to charakterki mają dobre. Niamh taki ciężki, jak to określił Jonny "jak młot Thora". Trochę (czytaj bardzo) jędzowata dziewoja. Ja tam ją rozumiem, bo sama często mam humorki, ale jednak nie aż tak. Jonny to bardzo kochany chłopiec. Taki typowy geek. Ja kocham Marvela, więc mi te komiksowe uwagi się baaaaaardzo podobały, ale jeśli ktoś jest zupełnie zielony w tych tematach, to może nie ogarnąć niektórych porównań.
Książka bardzo mnie wciągnęła. Porusza trudny temat przeszczepów i może wielu młodym ludziom (ale tym starszym też!) uświadomić ważne rzeczy w kwestii pośmiertnego pobrania narządów. Jeśli ktoś by chciał podpisać oświadczenie woli, to może to zrobić tu.
Przed tą powieścią miałam strasznego kaca ksiązkowego. Przeczytała to w jeden dzień i teraz chyba mój stan się nie zmienił. RATUNKU!
Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że wyrażam ogromny sprzeciw takim zakończeniom! Tego się ludziom nie robi! Litości!
A Wy? Co czytacie? Dajcie znać!
Miłego dnia! Ola :)
Do przeszczepu trzeba "wyłączyć" biorce i w ciagu kilku godzin (zalezy od narzadu) przeszczepic :) gdzie mozna wygrac ta ksiazke? Pisalas cos na insta :)
OdpowiedzUsuńDo przeszczepu trzeba "wyłączyć" biorce i w ciagu kilku godzin (zalezy od narzadu) przeszczepic :) gdzie mozna wygrac ta ksiazke? Pisalas cos na insta :)
OdpowiedzUsuń