Jak to na profesjonanego blogera przystało, najpierw zrecenzowałam trzecią część serii, a teraz pierwszą. Ciekawe, kiedy pojawi się druga... Ale spokojnie! Tak się robi!
Jest rok 2059. W cytadeli Sajon Londyn każda forma jasnowidzenia postrzegana jest, jako zdrada stanu i karana śmiercią. Paige Mahoney, dziewiętnastolatka, która potrafi zabić człowieka wchodzą do jego umysłu i nie pozostawiając żandych śladów. Paige jest najwuższym janowidzem-Śniącym Wędrowcem. Dziewczyna pracuje w syndykacie, czyli nielegalnej organizacji jasnowidzów. Pewnego dnia Paige zostaje jednak porwana do kolonii karnej zwanej Szeolem i musi rozpocząć walkę o wolność.
Jeśli ktoś mnie obserwuje na instagramie, to doskonale wie, że Czas Żniw to książka mojego życia. A dlaczego? Wcale nie przez Naczelnika... Skądże. Przecież ja wcale nie jestem kochliwa. A tak na serio (to było na serio...) to ta książka jest po prostu inna. Nie ma wilkołaków, wampirów świecących w słońcu i innych skośnouchych stworów. Mamy jasnowidzów. I to jest wspaniałe posunięcie ze strony pani Shannon. Coś nowego, angażującego mózg i zachęcającego do poznania.
Świat wykreowany w tej powieści jest niezwykle złożony. Mamy siedem kategorii jasnowidzenia, a w każdej kategorii ileś tam podkategorii. W książce przwija się wiele nowych słów albo słów, które w książce mają zupełnie inne znaczenie. Przyznaję, że na początku ciężko było to ogarnąć i cały czas zaglądałam do broszurki o jasnowidzach i słowniczka (wszystko w książce). Jednak poźniej, jak już ogarniecie te główne zagadnienia, to zabawa jest przednia. Serio kocham ten świat.
No i oczywiście bohaterowie. Każdy jest dobrze zrobiony. Shannon przyłożyła się do każdego, bez względu na to, czy jest to postać poboczna czy główna. Każdy ma własną historię, charakter. Kocham wszystkich z siedmiu pieczęci (gangu, w którym pracuje Paige). Jaxon moim bogiem. Nick jest przecudowny. Bije od niego takie ciepło i poczucie bezpieczeństwa. To chyba dobrze, bo z zawodu jest lekarzem... Osobiście czuję pociąg do Refaitów. Chwila. Powiedziałam coś o Refaitach? Chyba nie.
Więc Refaici, to rasa pochodząca z Międzyświatów, która przybyła do naszego świata, aby bronić nas przed Emmitami (to takie urocze cośki, co żywią się ludzkimi odnóżami...). W praktyce Refaici "pilnują" ludzi w kolonii i uczą ich, jak walczyć z Emmitami. Wspomnę jeszcze, że gardzą wszystkim, co ludzkie.
Zapytacie więc... Skąd moja miłość do Naczelnika? Przeczytajcie, a się dowecie. jeśli ktoś zna Dimitra z Akademii Wampirów, to zrozumie, jaki to typ faceta/ Refaity...
Nie powiedziałam Wam o Paige. A TO JEST PETARDA!!! Nie jest takie. Ojojojojojjjjjj. Złapali mnie. Umrę tutaj. Nikt mnie nie pokocha, a w ogóle, to nie lubię rodzynek... (o co chodzi...moja kreatywność mnie zaskakuje.) Kurde! Złapali mnie! Prędzej umrę uciekając niż zostanę tu i będę gniła do śmierci! Może Wam się to wydawać bardzo impulsywne, ale nie jest to takie głupie. Paige to bardzo inteligętna i zawzięta kobieta i ona nie da sobie w kaszę dmuchać po prostu.
Można się domyślać, że książka została przepełniona akcją. Niemal od samego pczątku coś się dzieje. Co razem z natłokiem informacji na początku może sprawiać trochę dyskomfortu. Mamy też retrospekcje z życia Paige.
Powieść jest świetna. Czytając ją poraz drugi bawiłam się równie dobrze, a może nawet lepiej niż za pierwszym razem. Mogę Was zapewnić, że każda następna częśc jest inna, ale równie wciągająca i fascynująca. Którko mówiać: rekomenduję.
Czytaliście? (jak nie czytaliście, to przeczytajcie, bo Was znajdę...) Jak wrażenia?
Autor: Samantha Shannon
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 520
Data premiery: 6.11.2013r.
Jeśli ktoś mnie obserwuje na instagramie, to doskonale wie, że Czas Żniw to książka mojego życia. A dlaczego? Wcale nie przez Naczelnika... Skądże. Przecież ja wcale nie jestem kochliwa. A tak na serio (to było na serio...) to ta książka jest po prostu inna. Nie ma wilkołaków, wampirów świecących w słońcu i innych skośnouchych stworów. Mamy jasnowidzów. I to jest wspaniałe posunięcie ze strony pani Shannon. Coś nowego, angażującego mózg i zachęcającego do poznania.
Świat wykreowany w tej powieści jest niezwykle złożony. Mamy siedem kategorii jasnowidzenia, a w każdej kategorii ileś tam podkategorii. W książce przwija się wiele nowych słów albo słów, które w książce mają zupełnie inne znaczenie. Przyznaję, że na początku ciężko było to ogarnąć i cały czas zaglądałam do broszurki o jasnowidzach i słowniczka (wszystko w książce). Jednak poźniej, jak już ogarniecie te główne zagadnienia, to zabawa jest przednia. Serio kocham ten świat.
No i oczywiście bohaterowie. Każdy jest dobrze zrobiony. Shannon przyłożyła się do każdego, bez względu na to, czy jest to postać poboczna czy główna. Każdy ma własną historię, charakter. Kocham wszystkich z siedmiu pieczęci (gangu, w którym pracuje Paige). Jaxon moim bogiem. Nick jest przecudowny. Bije od niego takie ciepło i poczucie bezpieczeństwa. To chyba dobrze, bo z zawodu jest lekarzem... Osobiście czuję pociąg do Refaitów. Chwila. Powiedziałam coś o Refaitach? Chyba nie.
Więc Refaici, to rasa pochodząca z Międzyświatów, która przybyła do naszego świata, aby bronić nas przed Emmitami (to takie urocze cośki, co żywią się ludzkimi odnóżami...). W praktyce Refaici "pilnują" ludzi w kolonii i uczą ich, jak walczyć z Emmitami. Wspomnę jeszcze, że gardzą wszystkim, co ludzkie.
Zapytacie więc... Skąd moja miłość do Naczelnika? Przeczytajcie, a się dowecie. jeśli ktoś zna Dimitra z Akademii Wampirów, to zrozumie, jaki to typ faceta/ Refaity...
Nie powiedziałam Wam o Paige. A TO JEST PETARDA!!! Nie jest takie. Ojojojojojjjjjj. Złapali mnie. Umrę tutaj. Nikt mnie nie pokocha, a w ogóle, to nie lubię rodzynek... (o co chodzi...moja kreatywność mnie zaskakuje.) Kurde! Złapali mnie! Prędzej umrę uciekając niż zostanę tu i będę gniła do śmierci! Może Wam się to wydawać bardzo impulsywne, ale nie jest to takie głupie. Paige to bardzo inteligętna i zawzięta kobieta i ona nie da sobie w kaszę dmuchać po prostu.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Pieprz się. Jego oczy zapłonęły.
- Widzę, że lepiej.
Można się domyślać, że książka została przepełniona akcją. Niemal od samego pczątku coś się dzieje. Co razem z natłokiem informacji na początku może sprawiać trochę dyskomfortu. Mamy też retrospekcje z życia Paige.
Powieść jest świetna. Czytając ją poraz drugi bawiłam się równie dobrze, a może nawet lepiej niż za pierwszym razem. Mogę Was zapewnić, że każda następna częśc jest inna, ale równie wciągająca i fascynująca. Którko mówiać: rekomenduję.
Czytaliście? (jak nie czytaliście, to przeczytajcie, bo Was znajdę...) Jak wrażenia?
Miłego dnia. Ola :)